Specjalnie na prośbę
Magdaleny N. przybywam do Was z propozycją makijażu dla osób mających problem z cieniami pod oczami.
To pierwsza notatka z serii "Fighterka kontra ...". Będę dodawać w niej także rady od siebie, które powinny pomóc uporać się Wam z problemem poruszanym w poście.
Cienie pod oczami nie są moją zmorą, jednak jak każdy, mam zaciemnienia w tej okolicy.
Kluczową sprawą w walce z cieniami jest odpowiedni dobór korektora, który będzie spełniał trzy bardzo istotne warunki:
- konsystencja (polecane są płynne np. w pędzelku)
- kolor ( żółtawy odcień powinien zamaskować fioletowe cienie, różowawy natomiast bardziej zielone; kolor można uśrednić, jeśli macie problem z obydwiema barwami cieni ;) )
- krycie (zmniejszy natężenie wrogiego koloru)
Jeśli już znajdziecie odpowiedni produkt, zaaplikujcie go na podkówki, a resztę produktu rozprowadźcie blisko oka u nasady nosa, na powiekę oraz w zewnętrznym kąciku, bo tam również często występują zasinienia.
Kolejny etap to przypudrowanie okolicy pod oczami. Ten krok jest konieczny, lecz niestety często się go pomija. Nieprzypudrowany korektor szybko zbierze się w załamaniach i będzie nieestetycznie wyglądał. Wybierzcie puder, który nie przesuszy delikatnej skóry wokół oczu.
Przystępujemy do kolorowania powieki. Jeśli znalazłyście odpowiedni korektor, to możecie szaleć z tęczą barw do woli :). Jeśli jednak jesteście na etapie poszukiwań i Wasze podkówki nie są dobrze zakamuflowane, unikałabym cieni w kolorze... waszych cieni - pod oczami oczywiście ;). Wtedy nie będziecie ściągać uwagi na barwę, która sprawia wam problemy.
Zaproponowałam Wam dzisiaj (a przede wszystkim Magdalenie :)) bardzo neutralny makijaż, który nie ma w sobie żadnych fioletowych, czerwonawych, niebieskich i zielonych tonów, czyli nie ma na powiece tego, co możemy mieć pod nią dzięki podkówkom ;). Nie będzie więc wydobywał problemu, który staramy się ukryć. Zrezygnowałam z podkreślenia dolnej powieki, aby jeszcze bardziej nie wzmacniać zacienienia tego obszaru. Zamiast tego na linii wodnej znalazła się jasnobłękitna kredka, która optycznie odświeżyła i otworzyła oko. Jak wiemy, jest to nam potrzebne - oczy z sińcami wiecznie wyglądają na niewyspane i zmęczone. Kolejną sprawą jest rozjaśnienie 1/3 oka (cały wewnętrzny kącik i okolica ;)), która wyczyści obszar powieki i przyciągnie uwagę do dalszego cieniowania :)
Wybrałam paletkę Sleeka Au Naturel - cieniem Nougat omiotłam wewnętrzną części
powieki, zmieszanym Cappuccino i Bark podkreśliłam załamanie, cieniem
Taupe rozświetliłam 2/3 powieki, tam,
gdzie nie znalazł się Nougat, Noir
wylądował w opcji bardzo roztartej tuż przy rzęsach i w zewnętrznym
kąciku.
PO PRZED
Kosmetyki, które pomogły mi osiągnąć cel :)
- wybrane cienie z paletki Sleek Au Naturel - pierwsza paletka Sleeka i na pewno nie ostatnia :D
- korektor Maybelline Pure.Cover Mineral - korektor idealny, tylko kolor niekoniecznie do końca dobrany dla mnie ;)
- kredka Pierre René nr 16 - ma bardzo ciekawy kolor, idealnie spisuje się na linii wodnej
- cień MNY Maybelline w kolorze 900A - skoncentrowany w wewnętrznej części powieki i roztarty na całej jako cień bazowy
- tusz Essence Get BIG! Lashes Volume Curl - nie jest gwiazdą zdjęcia ;) nie przyczynił się do zwalczenia problemu cieni pod oczami, ale do tego, że jestem zadowolona ze swoich rzęs w tym makijażu ;)
A Ty masz z czymś problem? Dzięki Tobie może powstać kolejny post z serii "Fighterka kontra ..."! Pisz, a spróbuję wysilić swoje szare komórki i Ci pomóc :)
Xoxo ♥