Tytułem wstępu: z choroby się wykaraskałam razem ze swoim sprzętem, tfu tfu i odpukać w niemalowane - na razie jest dobrze ;).
Kilka tygodni temu miałam ochotę sobie coś nowego sprawić i akurat padło na essence'ową limitkę owego czasu: cienie Wild Craft.
Dla mnie to idealnie kolory na jesienno-zimowe wyjścia, lub po prostu do robienia kresek :). Mojej "nagiej", tłustej powieki nie trzymają się za dobrze, ale z bazą już ciągną do wieczora ;). Oliwkowo-złotej ciemnej zieleni szukałam już od dłuższego czasu, ponieważ moje brązowe oczęta bardzo się z tym kolorem polubiły, a malutka paletka z Wibo nie wystarcza ;). Drugi kolorek to w zasadzie śliwkowa czerń, która przepięknie wygląda w kresce i roztarta na powiece. Jestem bardzo zadowolona z zakupów, choć czaiłam się jeszcze na pędzel, ale przecież już żadnych nie potrzebuję (planuję o tym notkę).
W następnym poście poDENKUJEMY dość licznemu Państwu za umilanie bądź uprzykrzanie mi życia ;)
Co u Was Mordeczki ♥?
Xoxo
posiadam beżowy i nawet z bazą fatalnie się trzyma.
OdpowiedzUsuńSzkoda :(. U mnie za to jest kolosalna różnica :)
Usuńten śliwkowy bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńKurcze, szkoda ze krotko sie trzymaja- no, ale za to z baza lepiej : )
OdpowiedzUsuńKolory są świetne.
OdpowiedzUsuńOba kolory są śliczne, szkoda tylko, że kiepsko się trzymają :/
OdpowiedzUsuńno to dobrze, że jest dobrze :)
OdpowiedzUsuńten fioletowy kolor jest śliczny