piątek, 9 listopada 2012

Essence Wild Craft

Tytułem wstępu: z choroby się wykaraskałam razem ze swoim sprzętem, tfu tfu i odpukać w niemalowane - na razie jest dobrze ;).


Kilka tygodni temu miałam ochotę sobie coś nowego sprawić i akurat padło na essence'ową limitkę owego czasu: cienie Wild Craft.


Dla mnie to idealnie kolory na jesienno-zimowe wyjścia, lub po prostu do robienia kresek :). Mojej "nagiej", tłustej powieki nie trzymają się za dobrze, ale z bazą już ciągną do wieczora ;). Oliwkowo-złotej ciemnej zieleni szukałam już od dłuższego czasu, ponieważ moje brązowe oczęta bardzo się z tym kolorem polubiły, a malutka paletka z Wibo nie wystarcza ;). Drugi kolorek to w zasadzie śliwkowa czerń, która przepięknie wygląda w kresce i roztarta na powiece. Jestem bardzo zadowolona z zakupów, choć czaiłam się jeszcze na pędzel, ale przecież już żadnych nie potrzebuję (planuję o tym notkę).

W następnym poście poDENKUJEMY dość licznemu Państwu za umilanie bądź uprzykrzanie mi życia ;)
Co u Was Mordeczki ♥?
Xoxo

7 komentarzy:

  1. posiadam beżowy i nawet z bazą fatalnie się trzyma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda :(. U mnie za to jest kolosalna różnica :)

      Usuń
  2. ten śliwkowy bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, szkoda ze krotko sie trzymaja- no, ale za to z baza lepiej : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Oba kolory są śliczne, szkoda tylko, że kiepsko się trzymają :/

    OdpowiedzUsuń
  5. no to dobrze, że jest dobrze :)
    ten fioletowy kolor jest śliczny

    OdpowiedzUsuń

Bardzo Ci dziękuję za każdy szczery komentarz.
Na każdy staram się odpowiedzieć pod postem :)
Jeśli chcesz zostać na dłużej - zaobserwuj :)
Daruj sobie ogólny i nieodnoszący się do posta komentarz w zestawie z autoreklamą, bo mnie do siebie zniechęcasz.