piątek, 28 grudnia 2012

Herbaty King's Crown

Wczoraj odwiedziłam Rosska ze względu na nowe promocje (o których będzie następny post) i przy okazji skusiłam się na trzy herbaty King's Crown również w promocji. Już wszystkie degustowałam :)


Z tego co czytałam, to napar z krzewu o nazwie rooibos, czyli coś co gościło w moim kubku po zaparzeniu dwóch z trzech zawartości pudełek, nie ma nic wspólnego z herbatą, jednak będę go tak nazywać, aby było łatwiej ;).
Pierwsza, którą próbowałam to karmelowo-śmietankowa. Jest przepyszna! Idealna na sezon zimowy, ale podejrzewam, że będę do niej wracać też w innych porach roku. Cudowny, słodki zapach i boski smak. Po prostu się rozpływam :D
Druga to zielona (mam złe wspomnienia z zieloną herbatą [Herbapol z opuncją figową...] fuuuuu! samo zuooooooo...), słoneczna Afryka z ananasem, mango i bananem. W składzie znajdziemy jeszcze jabłka, słodkie liście jeżyn i oczywiście aromaty, ale nie przeszkadza mi to, bo nie chcę odbierać sobie przyjemności :). Cudowna! To był mój pierwszy kubek herbaty, której nie posłodziłam (zawsze łyżeczka albo półtorej - ale mam małą łyżeczkę do cukru :D). Bardzo egzotyczna, możliwe, że dobrze smakowałaby latem z lodem ( trzeba spróbować ;) ). Również będę do niej wracać.
Trzecia to owocowa o smaku jabłek, daktyli i fig. Skład, hmmmmm: jabłka (41%), dzika róża, hibiskus, chleb świętojański, słodkie liście jeżyn, aromat, daktyl (1%) (skoncentrowany sok z daktyli, puree jabłkowe), figi (1%) (skoncentrowane puree z fig, puree jabłkowe), kwasek cytrynowy. Również w niego nie wnikam, ale daktyli i fig w niej tyle co kot napłakał. Podejrzewam, że taka sama historia byłaby z ananasem, mango i bananem w poprzedniej, ale cwaniaczki nie napisali składu procentowego ;). Wracając do herbaty, na tej ogromnie się zawiodłam. Bardzo słabo się parzy, jest mdła i prawie wcale nie różni się od popłukanego kubka po jakiejkolwiek innej herbacie. Dzisiaj zaparzyłam sobie aż trzy torebki (!) i dopiero miała jako taki smak, jednak mi nie przypadł do gustu. Zmęczę ją i wpiszę na czarną listę, żeby przypadkiem się nie pomylić i nie kupić jej drugi raz. Obawiam się, że tak będą smakować wszystkie "früchtetee", pseudoowocowe od King's Crown, więc najpierw będę próbować rooibosów ;).

Zachwyt i rozczarowanie? 2:1 :)
Próbowałyście już? Smakowało? A jakie są Wasze ulubione :)?
Xoxo ♥

6 komentarzy:

  1. Nie znam tych herbatek, nigdy nie piłam :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Też nie lubię zielonej z opuncją...:)



    Ps.
    Zapraszam do mnie na rozdanie 4 super nagród wartości 300 pln

    http://otulona-zapachem.blogspot.com/2012/12/moje-pierwsze-rozdanie-i-nagrody.html

    OdpowiedzUsuń
  3. hey girl thanks for yr visit..followed u back on GFC ..thanks keep visiting :D

    OdpowiedzUsuń
  4. znam te Rossmanowskie herbatki i bardzo je lubię, ale moim faworytem jest chyba bananowo-wiśniowa :D

    OdpowiedzUsuń
  5. od ponad 10 lat piję tylko zieloną herbatę " JapanischeKirsche" firmy king's crowne , jest super 'piłem kilka zielonych herbat , ale ta jest najlepsza ,

    OdpowiedzUsuń
  6. Zielona herbata w ścisłym rozumieniu i zielony rooibos to zupełnie co innego. Można powiedzieć, że rooibos zwykły ma się do zielonego tak jak czarna herbata do zielonej (tj. są to listki poddane fermentacji), ale smak ma zupełnie inny. Rooibos ma charakterystyczy słodki smak, zielony jest może bardziej ziołowy. Ja w każdym razie jestem herbatomaniaczką, wypróbowywaczką (dlatego kupuję najchętniej małe porcje, żeby szybciej zużyć, dlatego nigdy nie piję jednego dnia dwóch takich samych herbat...), piję wszelkie herbaty, ale najbardziej lubię właśnie roooibos (a najmniej - owocowe na bazie hibikusa - strasznie kwaśny i przytłumia swoim smakiem resztę, ale i tak je wypróbowywuję).
    Zresztą "herbata" to pojęcie ogólne. Owszem, może herbatą sensu stricto są napary z liści krzewów Camelia sinensis i Camelia assamica, czyli tzw. herbata czarna, zielona, biała, czerwona i żółta, ale mianem herbat określa się też "herbatki ziołowe" i "owocowe", które mają równie niewiele wspólnego z krzewem herbacianym, co rooibos. Dla mnie herbaty sensu stricto, rooibos, ziołowe, owocowe, yerba mate - to wszystko mieści się w ogólnym rozumieniu "herbat" i nadaje się do picia (w odróżnieniu od kawy, której wprost nie znoszę).

    OdpowiedzUsuń

Bardzo Ci dziękuję za każdy szczery komentarz.
Na każdy staram się odpowiedzieć pod postem :)
Jeśli chcesz zostać na dłużej - zaobserwuj :)
Daruj sobie ogólny i nieodnoszący się do posta komentarz w zestawie z autoreklamą, bo mnie do siebie zniechęcasz.